EN

30.05.2011 Wersja do druku

Genet: poeta performatywu

Francuski filozof w myśl znanej zasady tragediopisarza Racine'a ograniczył się tu do pokazania wyłącznie "łokci akcji", czyli przedstawienia ostatniej odsłony na scenie swojego epistemologicznego teatru. Z niczym innym nie mamy przecież do czynienia na tych sześciuset stronach niż z pieczołowicie przeprowadzoną rekonstrukcją życia Jeana Geneta, która okazuje się zarazem wiwisekcją jego psychiki - pisze Małgorzata Sugiera na łamach czasopisma Teatr.

W powieściach detektywistycznych klasycznego kroju aż do samego końca nie wiadomo, kto popełniał kolejne zbrodnie. Jednego wszakże można być pewnym - ostatnie zdanie należeć będzie do tropiącego sprawcę detektywa, który bez wahania wskaże go palcem i odda w ręce sprawiedliwości. Mały Belg z pieczołowicie przystrzyżonym wąsikiem, niejaki Herkules Poirot, bohater wielu powieści Agathy Christie, gromadzić zwykł w finale wszystkich podejrzanych, by z idealnym wyczuciem efektu zaaranżować coś w rodzaju teatru epistemologicznego. Sytuował się wtedy w centrum uwagi, by jeszcze raz przedstawić znany już im i nam bieg wydarzeń, tym razem z własnej perspektywy, perspektywy sygnowanej przez autorkę jako obiektywna i obowiązująca. W finałowej scenie Poirot nie tylko ujawniał pozorny charakter tego, co w ramach świata przedstawionego zdawało się dotąd domeną faktów. Odsłaniał także faktyczność bytu tam, gdzie wcześniej królował wyłącznie jego po

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Genet: poeta performatywu

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr Nr 4 / 04.2011

Autor:

Małgorzata Sugiera

Data:

30.05.2011