EN

19.03.1967 Wersja do druku

Genet bez koturnów

Ceremoniał zaczyna się w bieli. Scena emanuje nią - bukiety sztywnych, uroczystych kwiatów z papieru, kotary od sufitu do podłogi, dywan, firanka, meble i lustra w białych ramach. Scena odsłonięta, bez kurtyny, atakująca Widza od pierwszego ' spojrzenia. Atakująca? Byłby to jakiś atak a rebours - spokój, który rodzi niepokój, bezruch który jest ruchem, oczywista prawda, która jest grą pozorów, pozory, które są prawdą. Biel wszakże jest antytezą czerni, obraz ograniczają ramy. I ta biel sceny ma swoje ramy - wysunięta ku przodowi konstrukcja nie zasłania bocznych przejść - z jasnego salonu prowadzą ciemne drzwi do kuchni i przedpokoju. I to już wszystko - obraz i ramy - statyczna chwila przed rozpoczęciem akcji, przed rozpoczęciem ceremonii teatru. Kotary zwisają pośrodku, odsłaniając niby ekran - okno zaciągnięte białym tiulem. Ekran jest pusty, jego biel - to nicość. I jeszcze jeden akcent -- czarna sukienka pokojówki rzucona na białe krzes�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Genet bez koturnów

Źródło:

Materiał nadesłany

Kultura nr 12

Autor:

Elżbieta Morawiec

Data:

19.03.1967

Realizacje repertuarowe