Opera Narodowa była nastawiona na dwa, trzy wydarzenia w sezonie, codzienne życie artystyczne zamierało - mówi Janusz Pietkiewicz, nowy dyrektor naczelny Teatru Wielkiego Opery Narodowej, w rozmowie z Jackiem Marczyńskim z Rzeczpospolitej.
Jacek Marczyński: Zawsze domagał się pan, by dyrektorów teatrów powoływać z dużym wyprzedzeniem, tymczasem sam przejął Operę Narodową z dnia na dzień. Janusz Pietkiewicz: I nadal podtrzymuję, że dyrektor przed objęciem funkcji powinien mieć sezon na to, by przygotować swoje plany. Ale sytuacja stała się na tyle dramatyczna dla ministra kultury, który sprawuje nadzór nad tą instytucją, że był zmuszony do drastycznych kroków. Zresztą poprzednią zmianę, przed rokiem, też przeprowadzono w pośpiechu, a ówczesny minister wprowadził niespotykane rozwiązanie: nominował trzech dyrektorów, a tylko jeden z nich - naczelny - ponosił za teatr odpowiedzialność. Ta ekipa skłóciła się niemal od początku i nie było wiadomo, kto odpowiada za finanse, budżet, plany, za stronę artystyczną. Dlatego teraz minister musiał znaleźć kogoś, kto mógłby przyjść w trybie nagłym, a jednocześnie nie uczyłby się zasad funkcjonowania dużej instytucji kultura