Dnia piątego września zapisać ową powieść, która chcę, aby była zatarganiem jaj, trzewiów i w ogóle wiesz przecież, co się zawsze w takich przypadkach chce i musi. (...) Czasem wydaje mi się, że czegoś podobnego świat jeszcze nie widział, czasem znowu, że to łajno znikome, jak tyle łajen na świecie". Tak o "Generale Barczu" pisał Juliusz Kaden-Bandrowski w liście do niewiadomego adresata, podczas pisania utworu. Wyrażał w nim nadzieję, że powieść postawi go w rzędzie "tych tzw. najpierwszych pisarzy polskich". Czas okazał się przewrotny. Wydana w 1923 roku książka nie weszła na trwałe do świadomości. Młodzież zalicza dziś egzaminy maturalne, znając ledwie poprawną pisownię nazwiska autora, może jedynie studenci polonistyki - jeśli trafią na upartego egzaminatora - przelecą stronicami "Generała Barcza". Ta powieść (kobylasta - jak usłyszałem w przerwie wczorajszego spektaklu od młodego znajomego) może prze
Tytuł oryginalny
"Generał Barcz"
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Opolska nr 93