Willy Loman, bohater "Śmierci komiwojażera", mówi synom: "Mierzcie wysoko, a zajdziecie daleko!". Nie zaszli. Odpowiadają ojcu głosem dzisiejszych 20-, 30-latków, którzy sami siebie nazywają Generacją Nic: - Jestem niczym, tato. Co ja tu robię, w tym biurze, nędzny, żebrzący idiota. Takich jak ja sprzedają po tuzinie za grosz... W czasach galopującego bezrobocia, realiów drapieżnego kapitalizmu i zniewalających praw wolnego rynku Teatr Miejski w Gdyni wystawia dramat "Śmierć komiwojażera". Sztuka, która przed ponad 50 laty miała triumfalną prapremierę na Broadwayu, dotyka nader wrażliwego nerwu współczesności: pogoni za pieniądzem, karierą i obwożenia duszy po supermarketach świata! Willy, bohater dramatu Artura Millera, żyje mitami kleconymi na użytek własny i swych synów. Nie dopuszcza do świadomości, że w wyścigu szczurów on i jego bliscy zajmują jedno z pośledniejszych miejsc. Pierwotnie Miller nadał swojej sztuce tytuł "W jego głowi
Tytuł oryginalny
Generacja Nic
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Trójmiasto nr 238