- Nawet ci, którzy dostają bon taki, inny czy 13. emeryturę, też mówią o tej władzy z pogardą. A jednocześnie nie wahają się upominać o więcej
NEWSWEEK: Panie Jerzy, jak samopoczucie? JERZY STUHR: Wie pan, dziwne to wszystko jest, przez pół roku będę miał teraz wolne.
To przestój, który narzucili lekarze?
- Nie. Miałem podejście do potężnej roli w Teatrze 6. Piętro, aliści przełożono produkcję na jesień przyszłego roku. Tak że choroba chorobą, ale niczego nie zawalam, bo wszystko wokół i tak stanęło. Dziwny stan stagnacji.
Pan w chorobach jest doświadczony, bo i rak, i zawał...
- Ale wtedy było inaczej, bardzo skomplikowałem wielu ludziom pracę, a tu właściwie nikt bardzo na mnie nie czeka, w sumie na szczęście mam taki luksus.
A jak pan widzi tę historię udarową na tle poprzednich doświadczeń?
- Inaczej. Zawał to panika, ogromny stres. W onkologii z kolei czai się to w człowieku, tli i jest obawa przed eksplozją. A tutaj takiego stresu nie ma, czeka mnie pełna rehabilitacja, że tak powiem, narządu mowy.