"Bleee..." Maliny Prześlugi w reż. Laury Słabińskiej w Teatrze Maska w Rzeszowie. Pisze Marcin Zawada, juror 18. edycji Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
W komisyjnych wędrówkach po kraju stosunkowo dużo oglądamy spektakli dla dzieci. Niestety częściej niż w przedstawieniach dla dorosłych, napotykamy w nich wyjątkową tandetę. Kiczowate, byle jak wykonane dekoracje, pstrokate kostiumy psują kształtujący się, a drażnią już ugruntowany zmysł estetyki. Poczucie, że młody widz nie zauważy fuszerki, że nie doceni starań, a nade wszystko nie zrozumie, jeśli mu się nie poda wszystkiego wprost i dosadnie, jest wszechobecne. Chciałbym wierzyć, że moralnego kaca mają i twórcy takich przedstawień, i grający w nich aktorzy - z tą różnicą, że ci ostatni muszą stawiać czoła tandecie i pielęgnować ją do końca eksploatacji przedstawienia. Zużyte dekoracje, postacie spoglądające na zegarki, są niestety codziennością scen dla najmłodszych. Jednak zdarzają się sytuacje niespodziewane, kiedy trafiamy na spektakle, które mimo eksploatacji, mimo bycia "porankiem" i masowo przyprowadzonego szkolnego widza,