"Don Kiszot" w reż. Macieja Podstawnego w Teatrze Dramatycznym im. Holoubka w Warszawie. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.
Zły jestem na polskich reżyserów, że zabierając się do inscenizowania sztuk bardzo młodego i bardzo innowacyjnego autora Mateusza Pakuły, przegapiają to, co w nich dla teatru najciekawsze. Krzysztof Babicki w "Białym dmuchawcu" (Lublin) zamienił bez sensu lynchowską tajemnicę na satyrę i przaśność rodem z serialu "Ranczo". Jan Peszek w "Sio" (Wrocław) nie zrozumiał stylistyki gry komputerowej w Słowackiego. Jolanta Denejko w "Śnie everymana" (też Wrocław) pogubiła się w kolejnych przewrotkach opowieści o świętym Franciszku. Premiera "Don Kiszota" w Dramatycznym wpisuje się idealnie w tę komedię omyłek. Reżyser debiutant Maciej Podstawny nie zaufał podpowiadanej przez Pakułę technice montażu. W jego spektaklu nie ma zderzeń konwencji, miksów przestrzennych i czasowych. Nie znalazł sposobu na stworzenie w teatrze ekwiwalentu Pakułowego zippowania po kanałach świadomości, przekładania opowieści o nowym bohaterze z La Manchy z jednego filmu d