Bilety rozeszły się dawno. Brakuje wejściówek. Nie, Strzępka nie wpuszcza znajomych. Naprawdę. Sorry, ale raczej już nie wejdziesz na Libera. Udało się? To super. No, tak znowu tłok, aż trudno oddychać. Warszawskie Spotkania Teatralne idą pełną parą. Na "trudne", ba - jak twierdzą niektórzy, "eksperymentalne" - spektakle walą tłumy - pisze Witold Mrozek w blogu witoldmrozek.blox.pl.
Zarazem przez cały rok, jak Polska długa i szeroka, w stolicy i na tzw. prowincji, teatralne działy organizacji widowni wykonują mrówczą pracę. Trzeba sprawić, by na przedstawienia zrobione po bożemu - tak, żeby było przystępnie, bez tych, panie dzieju, "awangardowych" dziwactw, na spektakle "dla ludzi" - przyszli ludzie. Telefon za telefonem. Wycieczka szkolna - czemu nie od razu cztery? Grupowe wyjście za fundusz socjalny banku? Świetnie, dodajmy urzędniczki z wodociągów. To, co zostanie, rozdamy za darmo w bibliotece. W końcu ktoś musi przyjść. Teatr elitarny czy artystyczny kontra teatr popularny? "Awangarda" (a co to dziś znaczy?) przeciwko "teatrowi wielkiej literatury"? Za proste i anachroniczne. Nawet ta edycja warszawskiego festiwalu dostarcza wielu przykładów przedstawień, które trzeba byłoby włożyć do obu tych szufladek jednocześnie. Jasne, różne spektakle wymagają różnych kompetencji od odbiorcy - Szosa wołokołamska Barbary Wysockiej