"Miłość na Krymie" w reż. Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Izabela Lipnicka w Maglu.
Jeśli szukasz miłości za pieniądze, kup sobie psa, bo na Krymie jej nie ma. Jest za to duże okno, przez które widać morze, a na nim statek, który nie wiadomo dokąd płynie. Podobnie jak Rosja, ukazana w sztuce Mrożka, która początkowo nie wie jeszcze, jaką chce być. Słodko-gorzkie spojrzenie na dzieje tego kraju jednocześnie śmieszy, tumani i przestrasza. Obserwujemy Rosję w fazie przemian, od caratu, przez stalinizm do kapitalizmu. Rosję nasyconą duchem Lenina i jego komunistycznym jadem. Widzimy kraj, który nieustannie dokądś zdąża, wychyla się za burtę swojego statku ku nowemu, lepszemu porządkowi. Chce sięgnąć Ameryki, a niepostrzeżenie sięga dna. Przebiera się w niepasujące stroje z zagranicznymi metkami, spod których wyłażą dawne łachmany. Komedia tragiczna nie miałaby takiej intensywności bez wyrazistych postaci. To one stają się niewolnikami kolejnych epok, dopasowują się do zmieniających się warunków niczym woda do kształtu nac