Każda ze składających się na spektakl historii, opowiedziana poprzez taniec i gest, w swojej prostocie i liryczności a zarazem celności przypomina japońskie haiku - o "Where is the show" grupy Spettatori ze Szwajcarii prezentowanym na XI Festiwalu Mimu w Warszawie pisze Anna Diduch z Nowej Siły Krytycznej.
Trudno dokładnie określić, w którym momencie zaczyna się przedstawienie "Where is the show" szwajcarskiej grupy Spettatori. Artystów widzimy w komplecie (grupę tworzy ośmioro absolwentów Scuola Teatro Dimitri w Ticino) już w wypełnionym po brzegi foyer, kiedy w pełnej charakteryzacji (ubielone twarze, mocno zaznaczone usta) i traszowych kostiumach przechadzają się pośród tłumu, zaczepiając przybyłych na spektakl widzów. Potem wraz z nimi wchodzą na widownię i próbują zajmować puste miejsca, co chwilę przeganiani przez bileterki. Zanim zgasną światła, będą jeszcze kilka razy przekomarzać się z nimi na migi i chować za kotarami zasłaniającymi drzwi na korytarz. Ta swobodna atmosfera i wrażenie przenikania dwóch rzeczywistości: tej aktorskiej oraz naszej - obserwatorów, trwa przez całe półtoragodzinne przedstawienie. W pierwszej scenie widzimy grupę siedzącą tyłem do widowni przed wielką szarą ścianą, na której zawieszone zostały powyg