Wynieśli. Dźwignęli na wózek wielkie popiersie Ludwika Solskiego z korytarza dawnej PWST (dziś Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego) i powieźli w czeluść czarnych magazynów. Ostatnia nadzieja na pamięć aktorskich pokoleń runęła - pisze Piotr Sieklucki w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Strącili tę pamięć ci, którzy z pewnością sami chcieliby zapisać się na kartach historii polskiego aktorstwa. Ale z aktorami bywa tak, że najprędzej się o nich zapomina w teatralnym świecie; bo aktor to tylko chwila, mgnienie, błysk (daj Boże) talentu, który szybko gaśnie. Aktorem po czasie się widz nudzi, nasyca, aktor mętnieje w jego pamięci. O wielkich reżyserach zaś, inscenizatorach i kompozytorach pamięta się znacznie dłużej, ich nazwiska pozostają spisane i wyryte w teatralnej księdze pamięci. Więc może aktorstwo to nie sztuka? I rację mają ci, którzy chcą odebrać aktorom prawo do podatkowego raju "umów o dzieło"? Może aktor nie tworzy dzieła, a jedynie je odtwarza czy odgrywa pod batutą reżysera? By zostać aktorem, potrzeba odrobiny talentu, choć i z tym różnie bywa; nie trzeba wiedzy, znajomości języków i świata, bo aktor to błazen, szaleniec, lekki - rzekłbym - nieuk. Z drugiej strony gra on na swoich emocjach, a jego c