Jeżeli kurator jednego z najważniejszych przeglądów teatralnych uważa, że dzisiejszy polski teatr to nieporozumienie i ściema, a jego twórcy są bezmyślni i wtórni, to po co w ogóle robi ten festiwal? - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Przyjmijmy hipotetycznie, że zostałem znienacka dyrektorem Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, komuś w PISF wydało się bowiem, że dotychczasowy selekcjoner jest tendencyjny bo wybiera filmy tylko z nurtu gejowskiego. Wzięli mnie, bo jestem heterykiem, napisałem kiedyś parę recenzji filmowych i znam się osobiście z Tadeuszem Sobolewskim. Za kilka miesięcy mam przedstawić program festiwalu. Zanim go jednak ogłoszę, piszę felieton, w którym nabijam się z nowego polskiego kina. Ma on formę prześmiewczego słownika z takimi hasłami, jak Aktorstwo (sztuczne), Bohaterzy (sztampowi), Dialogi (papierowe), Humor (wulgarny), Montaż (chaotyczny), Popcorn (zimny), Scenariusz (kiepski), Zdjęcia (do niczego). Konkluzja jest taka, że kino polskie jest nudne i nieprofesjonalne, publiczność ogląda je z musu, a w ogóle to szkoda, że w kinach nie grają już taperzy. Dokładnie taki numer wyciął Jacek Rakowiecki, krytyk filmowy, który został w tym roku selekcj