Oglądając "Ich czworo" ma się wrażenie, że Castellanos dobrze bawił się podczas realizacji. Taki klimat przenosi się również na widza, co w obliczu ucieczki od szarej codzienności ma świetny efekt - o "Ich czworo" w reż. Giovanny Castellanosa w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.
Minęło sto lat, a wszystko wygląda tak, jakby dziś podglądać przez dziurkę od klucza. Rodzina. Romans. Dziecko. I oczywiście puenta, którą wysnuwa Giovanny Castellanos - zasiana głupota kiełkuje i daje plon. Dobry, zły - ale jednak plon. Sztuka napisana przez Gabrielę Zapolską w 1907 roku, wystawiona na olsztyńskiej scenie Teatru im. Jaracza nie traci więc na wartości. W czym rzecz? Jest ona. Agnieszka Pawlak w roli Żony. Kipi seksem i buzia jej się nie zamyka. Klasyczna baba. Klasyczna w sensie kobiety niespełnionej, kobiety, która poszukuje miłości. Bo Mąż - Grzegorz Jurkiewicz - nie potrafi jej zaspokoić. Ani mentalnie, ani... wiadomo. Więc jest problem zdrady małżeńskiej. Ona zdradza swojego Męża z Fedyckim. Tu w roli namiętny i ponętny Dariusz Poleszak. Zupełne przeciwieństwo Męża. Pierś naprężona, klatka dobrze zbudowana, bogaty w pozaciągane kredyty, chętny na eksperymenty seksualne. Ma telewizor, czyta "Świat płciowy". Jednym s�