W bohaterach sztuki dostrzegłam to, co widzę niemal w każdym jej odbiorcy; ucieczkę przed doświadczaniem życia. Opór przed tym, by "zostać ze sobą" pomimo bólu - o spektaklu "Nad moim grobem noc nie zapadnie" w reż. Krzysztofa Kwiatkowskiego pisze Anna Hanna Czarnecka.
Jeśli cokolwiek, od pierwszych minut, uderzyło mnie, jako widza najdotkliwiej, to jest to właśnie ów brak odwagi przyjrzenia się sobie. Pragnienie bycia zawsze w przyszłości, w innym lepszym świecie. Gdzieś poza teraz. Krok przed sobą samym. Minuta po minucie bohaterowie wpadają w pułapkę, którą my, współcześni, sami na siebie zastawiamy. Tą pułapką, złośliwym chichotem diabła, jest bolesny przymus nieustannego dążenia, planowania drogi do szczęścia, do lepszego życia, gdzieś tam, gdzie jeszcze nas nie ma, gdzie póki co nie dotarliśmy, ale spokoju nie daje nam przekonanie, że dotrzeć powinniśmy... Póki trwa walka z lękami, traumami z przeszłości, póty słychać chichot. W końcu każda walka prowadzi do wyczerpania i frustracji. Podobnie jak poszukiwanie logicznego uzasadnienia dla konieczności jej prowadzenia. Dopóki trwa walka, trwa rozpacz. Daremne próby wykonania "skoku życia" z przeszłości w przyszłość, bez chęci zrozu