Przed kilku, kilkunastu laty ludźmi teatru wstrząsał dreszcz emocji: a to Szajna przygotował nową replikę czasom Auschwitzu i wkracza z nią na stołeczną scenę, a to w teatrze studenckim takim a takim zabłysnął jakiś amator-nowator w randze co najmniej majora; w Krakowie Kantor otwierał parasole, rozpinał siatki, zachwycał nową awangardową interpretacją starych awangardzistów, sto pieczarek awangardy wyrastało jak Piwnice długie i szerokie, a na czele, na czele kroczył niebrodaty jeszcze Grotowski i szykował we Wrocławiu przedstawienia apokalipsy naszych czasów, ewangelie objawionego teatru... Gdzież te czasy nadziei, wiar, ufności, głośne od augurów i profanów - nie ma ich? przeminęły? Są. Tytko trochę, inne. Szajna prowadzi własny teatr, który wrósł w środowisko teatralne Warszawy. Teatry studenckie po dawnemu wyżywają się w festiwalach i nadal mają zaprawionych w dyskusjach wielbicieli, co prawda nieco wyłysiałych. Kantor wy
Tytuł oryginalny
Gdzie diabeł nie może...
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy Nr 33