Przyznam się od razu, że nie lubię tzw. muzyki lekkiej, młodzieżowej pop-kultury, rewii, show, Franka Kimono, toteż gdy polecono mi obejrzenie "II wejścia smoka" w Sali Kongresowej nie byłam zachwycona. Wprawdzie oglądałam już kilka spektakli Teatru Muzycznego w Gdyni (5 i 6 grudnia gościł ich Teatr Rzeczypospolitej z ciekawymi "Widmami" według II cz. "Dziadów" Mickiewicza do muzyki Moniuszki), ale zawsze były to rzeczy poważne, które jak wiadomo jest trochę łatwiej zrobić, tak jak z kolei o wiele trudniej jest zrobić dobrą komedię. Na dodatek nie oglądałam "Wejścia smoka", ale "służba nie drużba"... Najpierw zdziwiłam się, że Sala Kongresowa pełna po brzegi (bilety nie były tanie), a było to trzecie i przedostatnie przedstawienie i potem już się do końca dziwiłam i nie mogłam wyjść z podziwu z kilku powodów. Po pierwsze, że z tak banalnego pomysłu "prosto z ulicy" (tak to określił autor "II wejścia smoka, czyli Franka Kimono St
Tytuł oryginalny
Gdyńskie wejście smoka
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica Nr 2