Jerzy Gruza [na zdjęciu] po latach wrócił do Gdyni i w Teatrze Muzycznym rozpoczął próby do nowej wersji legendarnego musicalu "Skrzypek na dachu" w swojej reżyserii. Do głównej roli Tewjego Mleczarza przymierza się Bernard Szyc.
Katarzyna Fryc: Pańska inscenizacja "Skrzypka na dachu" z 1984 r. przeszła do historii polskiego teatru, doczekała się zawrotnej liczby 500 przedstawień i przez 12 lat nie schodziła z afisza. Po latach wraca pan do własnej legendy... Jerzy Gruza: To bardzo trudne zadanie. Ciężko jest powtórzyć po latach spektakl, który tak bardzo wrył się w pamięć, do dziś jest wspominany i stał się legendą. Ale to głównie zasługa głęboko humanistycznego przesłania, jakie niesie "Skrzypek na dachu" niezależnie od swojego sztafażu. Ćwierć wieku temu spektakl był czymś zupełnie nowym, miał duży ciężar gatunkowy. Pierwszy raz w teatrze pojawił się w takiej formie temat społeczności żydowskiej, która budzi wzruszenie, skłania do przemyśleń, a przede wszystkim intryguje i wywołuje potrzebę ustosunkowania się do niej. "Skrzypek" stał się początkiem swoistej mody na judaika w kulturze. - Efekt jest taki, że główny motyw muzyczny, piosenka "Gdybym