"Lilka, cud miłości", wg scenar. i w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Łukasz Maciejewski na stronie AICT.
Trzy kasety magnetofonowe, rejestracja koncertu Ewy Demarczyk w Teatrze Żydowskim. W moich licealnych czasach nie było jeszcze compact-disców czy "You Tube'a", bo w ogóle nie było internetu. Słuchanie piosenek z płyt czy z kaset miało trochę inny, podejrzewam, że głębszy wymiar, podobnie jak adoracja audycji muzycznych Tomasza Beksińskiego, Piotra Kaczkowskiego czy "Pod dachami Paryża" Barbary Podmiotko. Na kilka lat przed pierwszym i jak się miało okazać również ostatnim koncertem Ewy Demarczyk w którym uczestniczyłem (bo artystka za moment zamilkła), znałem repertuar pieśniarki prawie na pamięć. Tych trzech kaset w radiomagnetofonie "Grunding" słuchałem na okrągło, aż do starcia kaset na wióry. "Pocałunki" Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej z muzyką Zygmunta Koniecznego były zaś perłą w poetyckiej koronie. Arcydziełem nadwrażliwości. "Gdy się miało szczęście, które się nie trafia: /Czyjeś ciało i ziemię całą - / A zostanie tylko,