"Łaskawość Tytusa" Wolfganga Amadeusza Mozarta w reż. Ivo van Hove w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
"Łaskawość Tytusa" w Operze Narodowej to rzadki dziś przykład, gdy reżyser nie poprawia Mozarta, lecz uważnie słucha jego muzyki. Ta opera ponad 150 lat czekała na uznanie. Niesłusznie, bo choć geniusz Mozarta objawia się w niej dopiero w połowie I aktu, potem z każdą chwilą "Łaskawość Tytusa" staje się coraz ciekawsza. Doceniono to dopiero w czasach nam współczesnych, nie tylko ze względów muzycznych. Opowieść nawiązującą do losów cesarza Tytusa teatr przekłada dziś na spektakl o polityku, który się waha, czy ma okazać łaskę przeciwnikom. Belgijski reżyser, wielka postać europejskiego teatru, interesuje się dylematami władzy i mechanizmami historii, by wspomnieć choćby słynną inscenizację "Kronik rzymskich" Szekspira. W dziele Mozarta też znalazł temat uniwersalny i współczesny zarazem. Bohaterowie piją whisky, używają tabletów, akcja rozgrywa się w przestrzeni łączącej gabinet polityka z sypialnią. Ivo van Hove posł