EN

11.05.2006 Wersja do druku

Gdy mówię tak...

- Jestem przekonana, że gdyby piętnaście lat temu Jan Machulski nie wyrzucił mnie po pierwszym roku z Filmówki, dziś nie byłabym aktorką. Postanowiłam, że zostanę nią na złość panu dziekanowi, ponieważ jestem przekorna i nie lubię, gdy ktoś mi coś narzuca - mówi RENATA DANCEWICZ, aktorka Teatru Kwadrat w Warszawie.

Ale RENATA DANCEWICZ rzadko się z czymś zgadza. Jest niezależna, przekorna i nie dba o to, co inni o niej myślą. Nam wyznaje, że nie chce być Matką Polką, a syn bardziej ją rozśmiesza, niż rozczula. I nie zamierza się wstydzić, że sama dla siebie jest "number one". Nigdy nie walczyła o laury i nigdy się nie ścigała. Nie była zapalczywa nawet przy brydżowym stoliku. Po raz pierwszy Renata Dancewicz złamała swoje zasady, gdy wystartowała w programie "Taniec z gwiazdami". Tomasz, jej partner, mówił: "Idź, to będzie fajne". A potem żałował, bo przez ponad dwa miesiące był tatą i mamą. I wkurzał się, kiedy dostawała zbyt niskie noty. Aktorka, okrzyknięta przed laty najpiękniejszym ciałem polskiego kina, wciąż czaruje urodą. Od trzech lat gra w serialu "Na Wspólnej". Urodziła serialowe dziecko w tym samym czasie, co własne. Jerzyka nie planowała, bo uważała, że jest pozbawiona uczuć macierzyńskich. Dziś z entuzjazmem opowiada o synu, k

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Gdy mówię tak...

Źródło:

Materiał nadesłany

Gala nr 19/08.05

Autor:

Ewa Smolińska-Borecka

Data:

11.05.2006