EN

12.11.1965 Wersja do druku

Gdy Kościej zszedł z gruszy

Pisarz, warszawskim widzom właściwie nieznany, a sztuka trudna, pogmatwana, w poety­ce, na domiar, bardzo odległej od naszych tradycji, naszych koligacji kulturalnych, naszych bluźnierstw i nawet od na­szych sarmackich rubaszności. Nie najlepsza to rekomendacja. Tak się już kiedyś stało z wielkim dramatopisarzem Genetem: zaprezentowano go w Warszawie akurat "Murzynami", sztu­ką wybitną, ale tak zawiłą, dla nie wtajemniczonych i nie przy­gotowanych skomplikowaną, że z widowiska zrobiła się łami­główka, podejrzana o mistyfikację, a tego widz mocno nie lubi. Teatr Ghelderode'a zaskakuje widza. Nie jest to jednak, jak sądzę, zaskoczenie równoznaczne z zaciekawieniem, zafascynowaniem nowością; jest to raczej, jak w przypadku "Murzynów", niepewność, połączona z uczuciem zmęczenia bezradności w stosunku do woli pisarza, Jego oryginalnej stylistyki i niespójnej z pozoru akcji. Ghelderode posługuje się środkami farsy i groteski, to są chwyty komunikat

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Ludu nr 314

Autor:

JASZCZ

Data:

12.11.1965

Realizacje repertuarowe