- Mój zawód wymaga plastycznego umysłu, kontaktu z ludźmi, ciągłego dostosowywania się na planie do kolejnego dnia. Nie wyobrażam sobie, że zakryję się maską i nie będę chciał rezonować z tym światem - mówi ŁUKASZ SIMLAT, aktor Teatru Studio w Warszawie.
Nerwus i pracoholik. Trudny charakter, ale znakomity aktor. W pracy wypowiada tak dużo słów, ze potem nie chce mu się już z nikim gadać. Jednak dla nas Łukasz Simlat zrobił wyjątek. Przed chwilą usłyszałam, jak podczas sesji powiedziałeś: "Nie lubię takich udawanek". Niezły tekst jak na aktora. Łukasz Simlat: Bo nie ma udawanek! To zawsze muszę być ja: Łukasz Simlat. Wchodzę w rolę albo nie wchodzę i wtedy z niej rezygnuję. Biorąc pod uwagę filmy, w jakich zagrałeś... - To, że gram psychopatę, nie znaczy jeszcze, że nim jestem. Chodzi o to, że w jakimś sensie go rozumiem. Analizuję wszystko pod kątem tego, co może mi się przydać do roli. Niedawno zrobiłem cztery filmy z rzędu: "Zbliżenia" Magdy Piekorz, "Warsaw by night" Natalii Korynckiej-Gruz, "Pani z przedszkola" Marcina Krzyształowicza, "Jeziorak" Michała Otłowskiego i zacząłem próby do monodramu "Jednocześnie" Jewgienija Griszkowca w Teatrze Studio. Uzmysłowiłem sobie