Olsztyńskie Spotkania Teatralne podsumowuje Marek Barański w Gazecie Olsztyńskiej.
By widz został oczarowany, musi być świadkiem przeistoczenia się aktora. Zaczyna się zwyczajnie od peruki i pudru czy doklejonej brody, ale potrzebne jest to "coś" - talent i rzemiosło. Zakończone w niedzielę Olsztyńskie Spotkania Teatralne przywracają wiarę w teatr, w którym aktor jest Bogiem. Niemal cyrkowe sztuczki pokazywał na oczach olśnionych widzów Jerzy Stuhr w "32 omdleniach" Antoniego Czechowa w reż. Andrzeja Domalika, z którymi przyjechał do Olsztyna Teatr Polonia. W pierwszej jednoaktówce, w "Niedźwiedziu", Stuhr był ordynusem wpadającym na scenę z impetem i z doklejoną brodą, w "Oświadczynach" - omdlewającym kawalerem, który stara się o rękę sąsiadki i który dostaje nerwowego tiku od irytacji. W "Historii zakulisowej" wciela się w postać aktora żegnającego się ze sceną. Stuhr zachwycał w "32 omdleniach", podobnie jak Krystyna Janda i starszy od nich niemal o pokolenie Ignacy Gogolewski. Ale zwyczajnie zachwycał Czechow. I chwała