- Różnic nie ma w reakcji dzieci. Wszędzie maluchy zachowują się podobnie. Po pocałunku zebry i żyrafy jest takie głośne "ooooo". Kiedy graliśmy w Niemczech, to mali Niemcy zupełnie po polsku też powiedzieli w tej scenie - "ooooo" - Mariola i Janusz Słomińscy opowiadają o swoim autorskim spektaklu "Afrykańska przygoda", granym w Szczecinie, Gdańsku i Wrocławiu.
CZY scenariusz waszego spektaklu "Afrykańska przygoda" długo czekał w szufladzie na realizację? Mariola Fajak-Słomińska: - W szufladzie mieliśmy inne propozycje, a ten powstał dopiero wtedy, kiedy w naszym teatrze ogłoszono konkurs na spektakl dla "najnajów". Mogli w nim wziąć udział wszyscy aktorzy. Tak się zdarzyło, że pośród czterech propozycji nasza została zrealizowana jako pierwsza. Sam pomysł na scenariusz powstał w tempie błyskawicznym, natomiast dłużej trwała realizacja wszystkich pomysłów. Kiedy dotarto do państwa, że "Afrykańska przygoda" to sukces i przebój teatralny? Janusz Słomiński: - Chyba po otrzymaniu "Bursztynowego Pierścienia". M. F-S.: - Wydaje mi się, że nawet wcześniej. Przy tym spektaklu pierwszy raz zdarzyło się, że rodzice przychodzili do nas i dziękowali za spektakl. Mówili choćby, że ich siedmiomiesięczny bobas wytrzymał cały spektakl bez mrugnięcia okiem. J. S.: - Tak było na jednym z niedawnym spektakli