OGROMNE wnętrze mroczne, pustka jakby nawa wypalonego kościoła, wysoko umieszczone otwory okienne. Kilka foteli teatralnych. Henry, wojskowych w wojskowych drelichach, podobnych również do więziennego uniformu. Nieokreśloność realiów, konkret cierpienia, sen jako projekcja rzeczywistości, rzucony na tło wyobraźni. Henryk - duży, zwalisty, nieporadny zbiera rozsypujące się okruchy pamięci, by odbudować swój świat. Na próżno. Przedstawienie gdańskie "Ślubu" Gombrowicza podobnie, jak to z Teatru Współczesnego w Warszawie uporczywie odrzuca gombrowiczowską obsesję polskiego losu, Zrezygnowano is jednej warstwy problemowej dzieła. "Ślub" to sen o Heraklitowej zasadzie niemożności odwrócenia czasu. Jeśli po raz drugi wejdziemy do tej samej rzeki znajdziemy się wśród szkieletów wspomnień. Nie przywołamy sytuacji i ludzi, pozostanie nam forma ceremoniału pamięci. Takiego ceremoniału, który byłby jednocześnie formą powrotu, poszukuje Henryk. Ale p
Tytuł oryginalny
Gdański "Ślub" w Teatrze Rzeczpospolitej
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 30