Kolejna premiera w teatrze Wybrzeże za nami. "Mieszczan" Maksyma Gorkiego nie bez powodzenia wyreżyserował Marcin Grota
Mieszczan z krwi i kości można dziś ze świecą szukać. Dawno już wymarli, wicher dziejów, rewolucji, przemian ustrojowych i społecznych zdmuchnął ich z powierzchni. Wnuczęta zdążyły zmienić skórę, przedzierzgnąwszy się w przedsiębiorców, biznesmenów czy dorobkiewiczów. Po mieszczanach pozostały stare, niewyraźne fotografie, skrawki mglistych wspomnień, kilka opowieści i setki pożółkłych stron, na których pisarze utrwalili obraz tamtych czasów. Nie ma mieszczan Nic dziwnego, że lektura "Mieszczan", jednej z takich przyprószonych kurzem ksiąg Gorkiego, siłą rzeczy musi być wybiórcza. Tak też czyta dramat Marcin Grota. Czyta go z ołówkiem w ręku, skrzętnie wykreślając wszystko, czego nie da się przełożyć na współczesność. Do lamusa przede wszystkim idą kwestie społecznej niesprawiedliwości i wyzysku klasowego, które Górki akcentował silnie, acz bez nachalności czy patosu. Akulina Iwanowna nie wyładowuje swej frustracji na ku