Mężczyźni to gatunek skazany na wymarcie - drwią feministki. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z kryzysem męskości, czy tylko zmianą jego wizerunku we współczesnej kulturze? Odpowiedzi na to pytanie można szukać w choreografiach: Wojciecha Misiuro, Jacka Przybyłowicza oraz Romana Komassy składających się na spektakl "Man's Dance". Premiera w piątek [6 lutego] w Operze Bałtyckiej.
Współczesny mężczyzna emancypuje się z wizerunku patriarchalnego. Wszechobecna popkultura z jednej strony promuje wzorzec mężczyzny metroseksualnego, troszczącego się o swój wygląd eleganta, zazwyczaj miłośnika nauk humanistycznych i ekstrawaganckiego sposobu bycia, z drugiej strony - macho, czyli ,,twardziela", który stara się zaimponować muskulaturą, a niekoniecznie inteligencją i empatią. Te dwa skrajne wzorce męskości w czystej formie znajdują w rzeczywistości niewielkie odzwierciedlenie. Męskość jest obecnie czymś, co domaga się rozpoznania i redefinicji. Pojawiły się studia nad mężczyznami - należą one do szerokiego nurtu gender studies. Tę problematykę podejmuje wielu artystów, zwłaszcza przedstawicieli tzw. sztuki krytycznej. Co zaś w dobie popkultury mają nam do powiedzenia na temat męskości choreografowie: Wojciech Misiuro, Jacek Przybyłowicz oraz Roman Komassa, twórcy spektaklu ,,Man's Dance" . Pierwsza część ,,Man's Dance"