List otwarty dyrektora Teatru Wybrzeże
Od kilkunastu dni doświadczam wzruszających przejawów wsparcia i sympatii, jak również nie mniej istotnych, a na pewno bardziej pouczających, lekcji pokory. Bardzo za to dziękuję wszystkim sojusznikom i oponentom. Chciałbym, by w chwilach tych nie utracić jednak zasadniczego sensu dyskusji, sprowokowanej decyzją Marszałka o odwołaniu dyrektora Teatru Wybrzeże. Dyrektorzy przychodzą i odchodzą, a władze samorządowe mają prawo do decydowania o losie podległych im instytucji. To musi pozostać poza dyskusją. Chodzi o coś dużo ważniejszego: o model istnienia teatru w wielkiej metropolii, jaką jest Trójmiasto. O prawo do otwartości, do innowacyjności, do życzliwego wsparcia w czas trudności, o kompetentne planowanie budżetu. Nie może być przecież tak, że w mieście, które rzuciło wyzwanie potędze systemu komunistycznego nie ma sił zdolnych przeciwstawić się oczekiwaniom drobnomieszczaństwa, a działalność teatru sprowadzić się ma do wystawiani