200 szarych kartonów, trzy metry sześcienne kory, tona piasku, 50-tonowy dźwig - to tylko niektóre z wymagań, które musieli spełnić organizatorzy tegorocznego festiwalu teatrów ulicznych Feta, żeby mogły się odbyć przywiezione do Gdańska spektakle.
O tym, czym zaskoczy tegoroczna Feta opowiada jeden z organizatorów festiwalu, Szymon Wróblewski: Przemysław Gulda: Feta, tak jak wiele grup teatralnych, które się w jej ramach prezentują, ma dość nomadyczny charakter. W tym roku znów przenosi się w inne miejsce. Co zdecydowało o wyborze właśnie placu Zebrań Ludowych? Szymon Wróblewski: Feta ma w swój charakter wpisaną podróż. Z jednej strony właśnie dlatego, że festiwal prezentuje spektakle uliczne i plenerowe, które często zmieniają miejsca swoich prezentacji, są w stanie szybko dostosować się do nowego terenu, z drugiej strony, zadaniem organizatorów jest pokazanie jak dużym potencjałem dysponuje miasto pod kątem prezentacji plenerowych działań teatralnych - scenografią spektaklu może być ulica, park, zbiornik wodny, ściana budynku, miejski plac. Feta dzięki swojej obecności w różnych zakamarkach miasta, wskazuje na atrakcyjność często niedocenianych i zapomnianych fragmentów Gda�