"Gąska" w reż. Kariny Piwowarskiej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Agnieszka Celeda w Polityce.
"Popatrz, ale ona ma stanik!" - wykrzykują wniebogłosy dwie niemłode damy, dobrawszy się do walizki młodej gąski, która przed chwilą uwiodła im mężów. Całe pokłady babskich kompleksów, zawiści i rozgoryczenia mieszczą się w tym okrzyku, bardzo wiarygodnym życiowo. W ogóle wiarygodnie rysuje się rzeczywistość jakiegoś Zabitodechowska w sztuce Mikołaja Kolady "Gąska". W znanych nam dotychczas dziełach tego rosyjskiego dramatopisarza ("Merylin Mongoł", "Martwa królewna") prowincjonalna beznadzieja miała cechy tragiczne, tymczasem "Gąska" to komedia, nawet farsa: młoda dziewczyna zawraca w głowie dwóm starzejącym się facetom i wywołuje kontratak ich połowic. Co im wszystkim - łącznie z młódką! - uświadamia pustotę życia, niepowstrzymaną ucieczkę młodości, nieodwracalność skazania na ciasny, zabitodechowski krąg. Sztuce Kolady nie brak celnych obserwacji, w sumie jednak nie wydobywa się ona poza "życiowy" banał. Wyraźnie doskwierało