EN

1.12.2006 Wersja do druku

Garść rzęs

"Zapasiewicz gra Becketta" w reż. Antoniego Libery na Festiwalu Dedykacje - Beckett w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Za dużo maleńkich fiask. Zbyt wiele potknięć kruchych niczym rzęsa. Nadmiar aktorskich, świetlnych, dźwiękowych paprochów, którymi w inscenizacjach innej literatury, obojętne: Moliera, Czechowa, Brechta, Strindberga czy Sofoklesa, nawet pies kulawy by wzgardził - ale nie tu. Nie w seansie trzech opowieści Samuela Becketta. Tu najlichsza rzęsa podnosi bądź zgniata metaforę. W "Katastrofie" biel świateł była zbyt blada? Chyba tak. Blada biel. Obojętna, kostyczna, spłaszczająca świat przedstawiony. Biel trupia. Było tak, jakby bezlitośnie rozsmarowywała aktorskie twarze i gesty na sinych kartonach, jakby ścinała krew w krę. Nic wielkiego. Rzecz o ciemnej torturze człowieka, któremu odjęto głos, rzecz o godności podnoszenia głowy, gdy świat zdaje się być już tylko dnem - toczyła się jak Beckett przykazał. Powiadam - tylko byle co było nie tak. Świetlna rzęsa jedynie. Ale - nie ta rzęsa. Nie to światło i raczej nie to futro na karku Reży

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Garść rzęs

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 280

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

01.12.2006

Realizacje repertuarowe