"Eva Peron" w reż. Kuby Kowalskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.
Nie usłyszymy "Don't Cry for me Argentina". "Eva Perón" w Wybrzeżu nie ma nic wspólnego z obrazkiem ze współczesnej mitologii. W zamian otrzymujemy gorzką relację z walk ludzkich wraków. Bez pocieszenia Ona umiera? Przynajmniej tak mówi. Eva Peron (Łukasz Konopka) odgrywa swój ostatni teatr. Zamknięta w garderobie o lustrzanych ścianach, która przeistoczyła się w duszny pokój umierania, terroryzuje przekleństwami i łzami swój własny świat. Prowadzi grę, przymierza ostateczne pozy niczym kolejne bogato zdobione suknie. Mówi, że cierpi na nowotwór, jej otoczenie niczym w "Król umiera, czyli ceremonie" Eugene'a Ionesco dozuje światu kolejne informacje o pogarszającym się stanie zdrowia władczyni. Może odejdzie dzisiaj, może już za chwilę. A może wcale. Po prostu ogłosi dezercję z życia, porzuci komendy i grymasy. Pałac dyktatora Argentyny (Krzysztof Gordon) jest niczym więcej niż tylko pozłacaną klatką, pułapką bez wyjścia. Z wierzchu