Na Małej Scenie Teatru Współczesnego mamy przedstawienie, które nie powinno ujść uwagi żadnego z widzów szukających w teatrze przeżyć estetycznych. Jest nim "Miłość don Perlimplina do Belisy w jego ogrodzie" Federico Garcii Lorki w reżyserii Ryszarda Majora i scenografii Anny Rachel.
Garcia Lorca. W ocenie potomnych najznakomitszy od czasu Lope de Vegi poeta i dramaturg hiszpański, zamordowany w okresie wojny domowej w wieku 38 lat. Zostawił po sobie szereg wybitnych utworów dramatycznych, z których do najbardziej znanych w Polsce należą: "Czarująca szewcowa" i "Dom Bernardy Alba".
Na scenach szczecińskich Garcia Lorca nie gościł nigdy i doprawdy szczęśliwą rękę wykazał w tym przypadku R. Major, sięgając po "Miłość don Perlimplina". Co jeszcze ważniejsze - Major wystawił ten uroczy, poetycki dramat, a właściwie miniaturę sceniczną z dużym smakiem, nadając przedstawieniu, a to już wespół z dekoracją i kostiumami Anny Rachel oraz opracowaniem muzycznym Ryszarda Handkego, specyficzny klimat dawnej epoki. Można nawet odnieść wrażenie, że uwzględniając warunki Małej Sceny Major jednocześnie nawiązał w jakiś sposób do XVII-wiecznych hiszpańskich corrales, czyli pierwotnych form tamtejszego teatru. Ścieśniona przestrzeń Sceny, a na niej bardzo umowna, powiedziałbym efektownie stylizowana dekoracja zdaje się mieć w każdym razie niejakie podobieństwo z opisem historycznym hiszpańskiej sceny. Mamy zatem - chciałoby się powiedzieć - przedstawienie w stylu retro, przy czym wdzięk i poetyczność dramatu Lorki, który on