Dziesiątą rocznicę śmierci wielkiego włoskiego tenora Maria del Monaco (który, jakkolwiek nigdy sam nie stanął na polskiej scenie, cieszył się przecież ogromną popularnością i sympatią także wśród polskich melomanów) uczcił warszawski Teatr Wielki w sposób tyleż piękny co oryginalny, prezentując w ramach jednego wieczoru pojedyncze akty oper, w jakich słynny ten śpiewak szczególnie świetne odnosił triumfy.
Ujrzeliśmy więc pierwszy akt wystawionej nie tak dawno siłami Teatru Wielkiego "Normy" Vincenza Belliniego, trzeci akt wchodzącej dopiero na jego scenę "Toski" Pucciniego oraz - czwarty akt "Otella" Giuseppe Verdiego. I ten ostatni właśnie, aczkolwiek wykonany jedynie koncertowo pod gościnną batutą Mieczysława Dondajewskiego, bez dekoracji i akcji scenicznej (tej bowiem akurat opery teatr nasz nie posiada w swym aktualnym repertuarze), największe bodaj wywarł wrażenie, a to za sprawą pary znakomitych gości zza wschodniej granicy: wspaniałej sopranistki Łarissy Szewczenko jako Desdemony i doskonałego bohaterskiego tenora Alekieja Stieblanka w partii tytułowej. W uroczystym tym wieczorze, poprzedzonym tradycyjnym bardzo sympatycznym spotkaniem z cyklu "Opera Viva", uczestniczył syn wielkiego artysty, Gian-Carlo del Monaco - wybitny reżyser oraz dyrektor teatru operowego w Bonn, który m. in. w uroczy sposób przypomniał kilka anegdot (prawdziwych!) z dziejó