Cóż? Trudno. Każdy z nas przeżywa satysfakcję, gdy zobaczy, że coś się stało zgodnie z jego przewidywaniami. Czasami podbarwia się ją jeszcze złośliwością: "widzicie, a mówiłem, trzeba było słuchać". - Satysfakcję taka (ale bez złośliwości) miałem po pierwszej części teatralnego wieczoru Gałczyńskiego. Wystawienie Zielonej Gęsi: "Gdyby Adam był Polakiem" nie spełniło moich marzeń. Nie dlatego, żeby się jej w ogóle nie dało wystawić. Pisząc, że "najmniejszy teatrzyk świata" jest teatrem wyobraźni "który się realizuje w umyśle poszczególnego odbiorcy" (Tyg. Pow. nr 51) dopuszczałem możliwość wyjątków zwłaszcza dla Gęsi większych rozmiarami. A przecież Zieloną Gęś: "Gdyby Adam był Polakiem" właśnie do takich można zaliczyć. Dwie są przyczyny mojego niezadowolenia. Pierwsza, którą przewidywałem jest wynikiem zagubienia bardzo istotnej, powiedziałbym niezbędnej, części "sztuk" Gałczyński
Tytuł oryginalny
Gałczyński na scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 6