EN

27.11.2023, 09:41 Wersja do druku

Gałązki na piasku

„Dzikie palmy” Williama Faulknera w reż. Aleksandry Bielewicz w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Pisze Anita Nowak.

fot. Nika Tarnowska/mat. teatru

Ponury klimat powieści Faulknera wiernie został przeniesiony na scenę. I absurdalne postępowanie bohaterów też. „Dzikie palmy” zaadaptowano tu chyba tylko ze względu na poruszony tam temat aborcji, który w teatrze podkreślono jeszcze publicystycznymi treściami. Z gazet, broszur i transparentów zaczerpniętymi. Nie rozstrzygając jednak problemu definitywnie. I dobrze. Widz nie czuje się indoktrynowany w żadnym kierunku. Tyle że tym gazetowym językiem spłaszczono nieco  faulknerowski klimat.

Nie można też do końca zrozumieć, ani polubić bohaterów. Zwłaszcza Charlotte Joanny Rozkosz jest mało prawdopodobna. Trudno bowiem zaakceptować kobietę, która porzuca dzieci. Tym bardziej że robi to w imię niezbyt  niestety na scenie zauważalnej miłości do przepadkiem poznanego na wernisażu mężczyzny.

Zdumiewa też zgoda na kaprys Harrego destabilizacji ich już względnie znośnie układającego się w mieście życia, kiedy oboje mają pozwalające na pielęgnowanie wzajemnej miłości zajęcia. Potem znów, już Utah, szokuje jej uporczywa walka o usunięcie płodu ich wspólnego dziecka.

Czy rzeczywiście chce tego dokonać z materialnego niedostatku? Czy raczej w imię przygody, dalszej zabawy? Poza tym tej postaci brakuje ducha. Jedyne zwracające uwagę emocje, jakie okazuje, to celowo przerysowywane krzyki spowodowane bólem zakażonej sepsą macicy.  Być może reżyserującej spektakl Aleksandrze Bielewicz chodziło o to, by pokazać jakby z gazet wycięte postaci-symbole? Lepiej przystające do z góry założonej publicystycznej wymowy inscenizacji?

fot. Monika Stolarska/mat. teatru

Jeśli tak, to z kolei Igor Tajchman, jako Harry, nie w pełni się temu pomysłowi poddaje. W scenach, kiedy broni się i jako przyszły ojciec, i jako lekarz przed wykonaniem aborcji jest autentycznie wzruszający; wreszcie zmuszony przez bezwzględną partnerkę do tego czynu, w akcie ostatecznej desperacji, wiarygodny.

Sympatycznie jako serdeczny i opiekuńczy przyjaciel pary kochanków Rat, też nie papierowy, ale jak żywcem wyjęty z powieści, pełnokrwisty bohater, prezentuje się Maciej Raniszewski.

Interesująco brzmi monolog Anny Magalskiej, jako Marty, kiedy to po wstrząsającej opowieści o zarejestrowanej za pomocą usg próbie ucieczki płodu przed zbliżającym się do niego narzędziem chirurgicznym, gospodyni z wielkim zaangażowaniem podaje przepis na zupę gumbo, którą w powieści jej mąż zanosi wynajmującym u nich pokój Charlotcie i Harremu.

Inscenizacja choć w stylu gry niejednolita, to kompozycyjnie, m. in. dzięki oryginalnym wstawkom choreograficznym Marii Bijak, do rewelacyjnej alternatywnej muzyki Szymona Sutora, idealna.
Zwłaszcza że Joanna Rozkosz, Ada Dec i Igor Tajchman zachwycają sprawnością fizyczną, giętkością i wyczuciem rytmu.

Uniwersalna oprawa plastyczna Łukasza Misztala z wyrastającym ze sceny pniem palmy i multimedialnym przedstawieniem przez Natalię Pośnik rozchwianej wiatrem korony drzewa, nawiązują do tytułu tak powieści Faulknera, jak i scenariusza Aleksandry Bielewicz oraz Krysi Bednarek. Symbolem martwych płodów są wyrywane z pnia i układane na piasku samotne palmowe gałązki. Kropki nad i? Czy wstrząsająca ocena postaw Charlotty i Billie, żony dyrektora kopalni, która pierwsza dokonała tu aborcji? Odpowiedź zależy od poglądów poszczególnego odbiorcy.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak