Pisać recenzję ze sztuki, która na prapremierze w 1937 roku zachwycił się nawet prześmiewca Boy, pisać o "Gałązce rozmarynu" dzisiaj z okazji obchodów 70-lecia odzyskania niepodległości - to zadanie dla dziennikarza ambitne i ryzykowne. Wszakże to samo ryzyko podjął reżyser Ignacy Gogolewski, wystawiając (po prawie półwiecznej przerwie) widowisko muzyczne o Legionach Polskich, dramat napisany przez Zygmunta Nowakowskiego, powieściopisarza dramaturga felietonistę i reżysera przedwojennych teatrów krakowskich. Ze "Gałązka rozmarynu" była szlagierem teatralnym ostatnich dwóch lat przed wojną, że zdobyła wówczas szturmem okoliczność Krakowa, Wilna, Warszawy, Lwowa i innych miast - to wcale nie rewelacja. Wielu ówczesnych widzów pamiętało z autopsji wydarzenia stanowiące kanwę dramatu, zapewne liczni (a wśród nich i autor) odnajdywali siebie w sytuacjach i w zbiorowym bohaterze sztuki - słynnej "Pierwszej Kadrowej". Żyli uczestnicy, kwitł kult l
Tytuł oryginalny
Gałązka rozmarynu
Źródło:
Materiał nadesłany
Za i Przeciw nr 34