Pusta scena i napis: Komisja poborowa. Za chwilę zakłębi się tu pstry i po krakowsku kłótliwy tłum: fryzjer, hrabia, sztubak, aktorzyna, pomocnik murarski. Ochotniczy zaciąg obrońców ojczyzny, której nie ma. Z wyjątkiem kilku krzepkich górali - sami połamańcy. Przed oblicze surowej komisji wywołuje ich pielęgniarka Sława. Prowadzi ich ona również w bój. Już wkrótce rzucą w twarz wszystkim obojętnym dumne słowa o trudzie i znoju, z którego powstaje coś wielkiego. Legenda Komendanta, Legionów i chłopów w szarych mundurach, którym "drzewa salutują" - przetrwała zwycięsko próbę czasu. Świadczy o tym ogromny sukces "Gałązki rozmarynu" w Teatrze Powszechnym w Radomiu. Dosyć naiwna treść zapomnianej prawie całkowicie sztuki Zygmunta Nowakowskiego wzbudza żywiołowy aplauz widowni. Czy dzieje się tak tylko za sprawą porywających melodii, które mamy chyba wszyscy już w genach ? Nie tylko. Magia teatru ma rozumne kszta
Tytuł oryginalny
Gałązka rozmarynu
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczywistość nr 37