JEŚLI wierzyć naszym kochanym krytykom i sprawozdawcom, nigdy nie mieliśmy w Warszawie tylu wybitnych wydarzeń artystycznych jak właśnie teraz. Media różne zachodnie trąbią o spisku komunistów i upadku kultury w Polsce, a nasi krytycy i recenzenci warszawscy - jakby zupełnie na to nieczuli - nic, tylko liczą "wydarzenia". Weźmy teatr. Jeden tylko miesiąc minął nowego roku, a epokowe premiery idą jedna za drugą. Nigdy nie było tak dobrze. Zręczny utworek bulwarowy urasta do niebywałej rangi, a już skądinąd sympatyczna ramotka Rydla kasuje cały świat dramatu i teatru. W sklepach z galanterią dawno wykupiono wszystkie superlatywy; kolegom krytykom i sprawozdawcom wstyd teraz, że po wyśpiewaniu hymnów na Rydla i Ayckbourne'a muszą taką samą miarką traktować wspaniałą "Iwonę" w Powszechnym, genialną "Matkę" w Kameralnym i wprost rewelacyjne coś tam w Ateneum. Myślę, że ten sposób walki z wrogą propagandą, wma
Tytuł oryginalny
Galanteria słowna
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 42