"Król Roger" Karola Szymanowskiego w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Filip Lech w tygodniku Wprost.
To nie jest zły spektakl. Mariusz Treliński po prostu pokazał nam wszystkie swoje sztuczki już tyle razy, że przestały zaskakiwać. Wręcz przeciwnie, zaczynają męczyć. Podejrzewam, że gdybym nie znał jego poprzednich prac, byłbym zaciekawiony. Każdy akt odsyła nas do innej rzeczywistości. Pierwszy - do ultranowoczesnej korporacji. Drugi kieruje nas w psychoanalityczny świat luster. Trzeci - najciekawszy wizualnie i intelektualnie - w cybernetyczne zaświaty, płynne i pełne zakłóceń. Wszystko zrealizowane ładnie, ale wtórnie. Przecież widzieliśmy to już w innych spektaklach! Niestety, nie uratowały tego kreacje śpiewaków. Grali jakby zza mgły, próbując odnaleźć tożsamość swoich postaci, błądząc w labiryncie luster. Z kolei Roksana - szwedzka śpiewaczka Elin Rombo, najbardziej wyrazisty głos spektaklu - została kontrastowo sprowadzona do obiektu seksualnego. O warstwie muzycznej lepiej nie wspominać. Niektóre partie były puszczane z g�