"Najlepsze lata panny Jean Brodie" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Małgorzata Gnot w Kurierze Lubelskim.
Nikt nie musi iść do teatru na "Najlepsze lata panny Jean Brodie" Jay Presson Allen. Żaden kanon artystyczny ani towarzyski do tego nie zobowiązuje, ale uprzedzam: kto odpuści sobie tę sztukę, pozbawi się ogromnej przyjemności. Scenografia, jak to u Pawła Dobrzyckiego, już z chwilą podniesienia kurtyny zapiera dech. Doskonale ascetyczna, czysta konstrukcyjnie - mamy wszak do czynienia z dziełem scenografa architekta - przenosi nas w akt strzelisty kościoła. Poznajemy siostrę Helenę, autorkę bestsellerowej książki, którą przepytuje z kolei życia i poglądów amerykański dziennikarz. Za chwilę w teatralnym wehikule restrospekcji przeniesiemy się do elitarnej szkoły dla dziewcząt w Edynburgu lat 30. Te dwa plany będą się odtąd klarownie i harmonijnie przenikać, bez cienia dysonansu. Wszelkie obawy czy sztuka rozgrywająca się w szkole nie będzie trącić nudą lub dydaktycznym smrodkiem, pierzchają, wypłoszone furkotem spódnic szalonych pensjona