Jeśli chcemy spierać się o to, czy TR jest teatrem zaangażowanym, co to znaczy teatr zaangażowany czy polityczny i czy to dobrze, czy źle, to reakcja na "Szewców u bram" Jana Klaty i Sławomira Sierakowskiego daje niezły asumpt do takich rozważań - pisze Kinga Dunin w Dzienniku.
Nie ma oczywiście nic dziwnego w tym, że dzieła literackie, teatralne czy artystyczne spotykają się, często jednocześnie, z krytyką albo pochwałami: wówczas mamy do czynienia z tak zwanym dziełem kontrowersyjnym. Niekiedy jednak pewien typ krytyki może być właśnie potwierdzeniem tego, że mamy do czynienia z dziełem "zaangażowanym", czyli takim, które przełamało pewne utarte szlaki myślenia i dotknęło tkanki społecznej w sposób nie mieszczący się w katalogu zazwyczaj przedstawianych interpretacji. Ujawniło, w jakim miejscu stoi barykada. Krytyka taka nie jest krytyką artystyczną, staje się natomiast dowodem na związek sztuki z rzeczywistością, a wzburzenie recenzentów pokazuje, że sztuka może być czymś więcej niż pięknym obiektem służącym kontemplacji. Może się stać działaniem społecznym. Czy w ten sposób możemy potraktować negatywne recenzje "Szewców u bram" w "Dzienniku" i w "Gazecie Wyborczej"? Wydaje się, że tak, ale mniemanie