Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, od komputera robią mi się królicze, szkarłatne oczka, więc go starannie unikam. Jeśli bowiem chodzi o oczy, przywiązana jestem do koloru jasnoniebieskiego na białym tle, toteż nic mnie nie odwiedzie od wierności mej maszynie do pisania. Wystukawszy "Frywolitkę" ślę ją zaraz do redakcji "TP" za pomocą faksu. I tu się ujawnia jedyna wada mej pisarskiej metody. Gdybym słała teksty e-mailem, nie dochodziłoby do sytuacji suspensowych, kiedy to każdorazowo z duszą na ramieniu czytać muszę swój wydrukowany już felieton, drżąc, czy będą błędy, ile, i jak groźne. Być może mój maszynopis ulega, z winy faksu, lekkiemu zamazaniu, więc też wiele literówek wybaczam bez słowa skargi, ale - czy doprawdy korekta nie mogła dostrzec, że w tekście o Mozarcie ("F" 98), w zdaniu "ogarnia nas bezgraniczny podziw dla fenomenu jego uniwersalności, nie mającej żadnej apologii" ostatnie słowo jest błędne i p
Tytuł oryginalny
Frywolitki (99) czyli ostatnio przeczytałam książkę!!!
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 50