Przed premierą (dziś o godz. 19) "Zemsty" Aleksandra Fredry w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie rozmawiamy z reżyserką Anną Augustynowicz.
Czy Fredrowski świat przekłada się na współczesne realia? - Współczesność tej właśnie komedii Fredry polega na nieustannej obecności w nas resentymentu - niechęci przyjęcia prawdy o sobie. Szczególnie dziś daje się to odczuć w pogłębiających się społecznych podziałach. Cześnik i Rejent przychodzą z tego samego domu, z tego samego zaniedbania świadomości własnej. Pytanie, które próbujemy postawić, jest w istocie pytaniem o możliwość otwarcia perspektywy dla Klary i Wacława. Trzeba zastanowić się, czy powtórzy się historia. Czy obciążenie zemstą obróci się tylko przeciw Cześnikowi i Rejentowi, czy sięgnie następnych pokoleń? To dlatego bohaterów "Zemsty" lokuje Pani tu i teraz we współczesnym kostiumie? - W naszym przedstawieniu pozbawiamy bohaterów kontusza i fraka. Próbujemy przyjrzeć się, jak "wielki afekt jegomości" redukuje myślenie, uruchamia knucie kolejnych transakcji, a naszych "sarmackich świętych" czyni w istocie l