Mijający czas nie ujmuje Fredrowskim komediom walorów scenicznych. Trwają więc od lat w naszej teatralnej tradycji i zapewne długo w repertuarach pozostaną. Teatry sięgają do dorobku Fredry często, wyznając jednakże dwie różne "szkoły" inscenizacji jego sztuk. Jest bowiem teoria nakazująca traktowanie tej literatury z ogromnym szacunkiem, pietyzmem i powagą, jest i dążeniem do "odświeżania" uroczych Fredrowskich komedii, w rzeczy samej - ramot. Ten drugi nurt zrodził próby przeróbek dzieł hrabiego Aleksandra na musicale ("Gwałtu, co się dzieje") lub wzbogacone muzyką, podane z dystansem i lekkim zmrużeniem oka wersje w rodzaju sopockiego przedstawienia "Ślubów panieńskich". Ta tendencja przyświecała również realizatorom "Dam i huzarów", najsłynniejszej z Fredrowskich sztuk wystawionej w minioną sobotę w Teatrze Dramatycznym w Gdyni. W tym wydaniu zachowała ona wdzięk sielskiego obrazka z życia szlachty, zyskując nową perspe
Tytuł oryginalny
Fredrowski wdzięk
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 61