CIESZY, bo musi cieszyć, częsta obecność Fredry na warszawskim afiszu. Po "Ślubach panieńskich", "Mężu i żonie", "Panu Jowialskim" przyszła kolej na "Damy i huzary". Dyrektor Edward Dziewoński pokazał je nam już ze stemplem broadwayowskiej próby, gdyż przed warszawiakami oglądali spektakl klienci pana Wojewódki. I ten adres widoczny jest w przedstawieniu, Dziewoński zrobił swoje "Damy i huzary" z wyraźną troską, żeby się wszystko działo szybko, głośno i do końca. Miał to być taki Fredro a la Neil Simon, wyszedł Fredro a la Labiche. Rzecz posiada z pozoru swoje tradycje, takiego właśnie "Fredrę na wesoło" wystawiał w 1932 roku Stefan Jaracz, a jego "Damy i huzary", też mając za tło fredrowskie uroczystości jubileuszowe, stanowiły przekorny do tychże komentarz. Tyle, że Fredro wesołkowaty, Fredro prowadzony przez inscenizatora ku farsie czy grotesce sprawdzić się może pod jednym warunkiem: przedstawienie musi baz
Tytuł oryginalny
Fredro z wielkich bulwarów
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 265