EN

7.03.2011 Wersja do druku

Fredro w starych dekoracjach

Co mogło być urzekającym flirtem i sentymentalnym wspomnieniem tradycji, okazuje się wyłącznie pustą formą, która razi swoją sztucznością i skostnieniem - o "Nowym don Kiszocie" w reż. Natalii Kozłowskiej w Teatrze Polskim w Warszawie pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.

Kiedy na początku tego roku Andrzej Seweryn obejmował dyrekcję Teatru Polskiego w Warszawie, zapomniana w ostatnich latach scena ponownie znalazł się w centrum uwagi. Wielu miało nadzieję, że wreszcie coś się zmieni i runie cepeliowy mur, którym obrósł ten teatr. Jak pokazuje najnowsza premiera "Nowego don Kiszota", tak się jeszcze nie stało. Młoda reżyser, Natalia Kozłowska, wzięła na warsztat Aleksandra Fredrę, sięgając po jedną z jego wczesnych krotochwil. Tekst, nasycony barwnym językiem, błyskotliwymi konceptami słownymi i zawrotnym tempem akcji, uzupełniony został piosenkami autora oraz muzyką Stanisława Moniuszki. Obecnie ten gatunek nie jest specjalnie popularny w polskich teatrach dramatycznych. Kozłowska postanowiła pobawić się tą konwencją i zobaczyć, czy jest ona w ogóle jeszcze możliwa w teatrze. Taki przynajmniej wydaje się zamysł autorki przedstawienia. Jednak już od pierwszej sceny widać, że to, co mogło być urzekającym f

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Karolina Matuszewska

Data:

07.03.2011

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe