Spektakl "Nie uchodzi, czyli Damy I huzary" we wrocławskim Teatrze Kameralnym przypomina pudełko tanich pomadek - lakierowany obrazek sceniczny z damami w jedwabiach i huzarami przy szabli, przyprawiony mdłymi piosenkami Macieja Wojtyszki, sztucznie zabarwiony groteską przez reżysera Marka Sikorę. Doczekaliśmy się pierwszego na Dolnym Śląsku teatru popularnego, który nie lęka się grać intelektualnej tandety, stanowiącej o swoistej urodzie operetki, farsy czy wodewilu. Reżyser "Nie uchodzi" zaadaptował tekst dla potrzeb mało wymagającego widza i na sali huczało od śmiechu. Sztuka popularna nie jest niczym wstydliwym. To z niej wywodzą się zarówno arcydzieła, jak "Hrabia Monte Christo", jak i kicze w stylu "Trędowatej". Niestety, wrocławskie "Damy i huzary" są jedynie groteskową historią młodych kochanków - Edmunda (Tomasz Lulek) i Zofii (Aldona Struzik) - zdanych na łaskę wyrachowanej matki. Na szczęście młodym udaje się pr
Tytuł oryginalny
Fredro w pomadkach
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Dolnośląska nr 76