W 1976 ROKU TEATRY CAŁEGO KRAJU ODNOTOWAŁY SETNĄ ROCZNICĘ ŚMIERCI ALEKSANDRA FREDRY. Ten wybitny komediopisarz polski zasłużył na poczytne miejsce w dorobku narodowego teatru i zaszczytne miano ojca komedii polskiej. A trzeba przypomnieć, że tworzył przecież w czasach zaboru, kiedy słowo polskie znaczyło więcej niż samo tylko dzieło literackie. Że poprzez sztukę naród żył, tworzył i zachowywał to, co najbliższe i najdroższe - godność narodową i tradycję. Ma więc stary Fredro duże zasługi nie tylko dla teatru, a jego twórczość aż dziw - nie zwietrzała, choć utwory licznych znacznie późniejszych twórców poszły do lamusa. Zasługa to pięknego słowa poetyckiego autora "Zemsty", jędrnego i lekkiego zarazem, zręcznej intrygi oraz dużej znajomości psychiki ludzkiej. No bo przypomnijmy chociażby jedną kwestię z tejże "Zemsty": "Bo nie będę tego zbierał, co Milczkowi z nosa spadnie - chyba, żeby się upierał...". Tak, tak, znał F
Tytuł oryginalny
Fredro w nylonach i dramat w M-3 (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Nadodrze nr 3